środa, 29 maja 2013

Mąż - zwierzę domowe?

W zeszłą niedzielę byliśmy u znajomych. Mieliśmy wpaść tylko na chwilę, oddać sprzęty remontowe, ale dzieciaki zaczęły się bawić więc zostaliśmy zaproszeni na pogaduchy i obiad. Zdziwiony nieco byłem, że kolega dostał inne danie niż my, więc zapytałem w żartach czy on taki wybredny gastronomicznie, że trzeba mu coś innego serwować, na co otrzymałem odpowiedź, że nie, że on dostał resztkę tego co wczoraj było, bo zostało. Palnąłem więc, że to trzeba było wyrzucić a dać mu świeże, na co dostałem pod stołem kopa od małżonki. U nas w domu co prawda czasem jemy to co było wczoraj, ale wszyscy, jak się z premedytacją nagotuje więcej. Koleżanka odpowiedziała, że u nich w domu obowiązuje zasada, że jedzenia się nie wyrzuca. Narażając się na kolejnego kopa, zapytałem czemu sama nie zje, na co odpowiedziała, że ona tak nie lubi, a poza tym to ona gotuje... Spytałem jeszcze czy nie chcą pieska, a koleżanka skwitowała to z kwaśnym uśmiechem patrząc na męża, że przecież ma...


Doszedłem więc do wniosku, że skoro takie potrafią być baby, to mam najfajniejszą żonę na świecie :)

poniedziałek, 20 maja 2013

Ciężkie jest życie... jaskółek

Tu gdzie teraz mieszkamy, były kiedyś zabudowania gospodarskie, do których zapewne od niepamiętnych czasów przylatywały jaskółki. Później czasy się zmieniły, zmienił się krajobraz, rozebrano stare budynki i postawiono nowe, no i nowi właściciele nie życzą sobie budowania gniazd pod ich dachami. Jaskółki jednak gnane instynktem przylatują co roku i odbudowują gniazda. Ostatnio mam wrażenie, że z każdym rokiem jest ich coraz mniej, a szkoda bo w pobliżu takie zatrzęsienie owadów, że miałyby co jeść i ludziom byłoby lżej. Niestety, najwyraźniej ludzie nie potrafią już żyć w symbiozie z przyrodą, wszędzie musi być porządek. Wolą się zachwycać zdjęciami i wspominać "jak to było jak byłem mały", niż pozwolić stworzeniem nadal żyć na ich terenie i podziwiać je w środowisku naturalnym. A szkoda.

poniedziałek, 13 maja 2013

Odświeżenie samochodu

Stwierdziłem, że mojemu samochodowi przyda się mała zmiana designu. Niestety już samo mycie i czyszczenie nie wystarczy. Oczywiście nie mam tu na myśli tuningowania go - malowania, wstawiania głośników itd. bo na to jestem już za stary, ale przydałaby się zmiana dywaników i pokrowców. Całkiem nie byle jakie pokrowce samochodowe znalazłem w sklepie internetowym, nie mogę się tylko zdecydować pomiędzy materiałem a skórą... Na tej samej stronie są dywaniki samochodowe i znów dylemat - welurowe czy gumowe. Zdecydowanie lepiej prezentują się welurowe, ale jakoś mi się szybko zdzierają, a właściwie nie mi tylko żonie przez te jej szpilki...


Cóż poza tym? Odnawiam komodę. W zasadzie kończę. Znalazłem taką stareńką u teściów na strychu i bardzo mi się spodobała. Tym bardziej, że nie dobrały się do niej jeszcze korniki. Jej restauracja wymaga sporego nakładu pracy, bo wszelkie wzorki trzeba przeszlifować ręcznie, żeby ich nie zniszczyć. Właśnie zakończyłem tę najbardziej czasochłonną część. Zdarłem stary lakier papierem ściernym: najpierw 60, później 120, a na koniec 240. Wydaje mi się, że jest ok. Choć zastanawiam się ciągle nad 350ką. Teraz wymyśliłem sobie, że gładkie powierzchnie: boki, górę i tył przejadę szlifierką. Mam nadzieję, że się nie zagapię i pójdzie równo. Liczę jednak na to, że taka obróbka znacznie skróci mi pracę, bo już jestem trochę tym zmęczony. Pozostanie tylko wybrać odpowiednią bejcę i lakier. Na tym trochę czasu upłynie, bo czasu schnięcia się nie przeskoczy. Za to wymagać będzie mniej pracy niż szlifowanie. A później zostanie pięknym eksponatem do przedpokoju.