piątek, 5 grudnia 2014

Przed Świętami

Jutro Mikołajki. Prezenty popakowane. Rano trzeba podłożyć.


Za 2 tygodnie Święta; prezenty nie popakowane, bo nawet nie kupione. Za chwilę zacznie się nerwowy okres w naszym domu, kiedy to okaże się, że trzeba posprzątać to co jest czyste i na pewno będą temu towarzyszyły zgrzyty i pretensje. Ech, radość Świąt...

środa, 3 września 2014

Początek września

I znowu rozpoczął się rok szkolny. Z mojego punktu widzenia oznacza to zwiększone wydatki, bo przecież wszystko musi być nowe, oraz większy ruch na drodze. Niby do szkoły wrócili uczniowie, którzy prawa jazdy nie mają, ale jakoś zawsze jest na drodze "ciaśniej". Zapewne rodzice krążą więcej po mieście robiąc sztuczny tłum. U nas powiało normalnością. Chyba jednak wolę taki unormowany sposób życia. Niestety przy okazji okazało się, że nie mamy wszystkich podręczników i trzeba było na hura kupować w necie książki, zamawiać przesyłki kurierskie i pilnować dostarczenia. Cóż, rodzinka jak zwykle bardziej skupiła się na ciuchach, kolorowych zeszytach, plecakach, piórnikach i ich wyposażeniu. Pozbyliśmy się sporej ilości kasy, a ja musiałem część wydatków przenieść na październik. Wyszło na to, że jednak ze skrzypiącymi wycieraczkami da się jeszcze pojeździć. Trzeba będzie się sprężyć w październiku, bo listopad i grudzień tradycyjnie upłyną na wydatkach mikołajkowo - świątecznych...

wtorek, 29 lipca 2014

Wpis 1

Tydzień urlopu za nami, tydzień przed nami; jak to stwierdziło moje dziecko - ono jest na półmetku wakacji a ja urlopu. Ech, tylko dlaczego nie zostałem nauczycielem... Wolałbym ten jej półmetek...

poniedziałek, 7 lipca 2014

Na wakacjach, ale nie na urlopie

Wakacje w pełni. W tym roku przytrafiła się ciepła wiosna i początek lata, więc "prace polowe" już za nami. Płot postawiony, część pergoli też - te, które były w najgorszym stanie. Reszta poczeka sobie spokojnie do przyszłego lata. Dzieciaki u dziadków, a my... odpoczywamy. Co prawda jakoś tak zbyt cicho i spokojnie było na początku; dziwnie tak, że nikt nic nie chce, nie kłóci się, nie przychodzi na skargę i po rozstrzygnięcie jak do sądu. Chociaż przyznam, telefon często dzwoni, żeby się pożalić albo pochwalić. Już dawno nie mieliśmy okazji spędzić tyle czasu sam na sam. No to korzystamy, jak w piosence Kultu "Gdy nie ma dzieci" :) No może przesadziłem, nie aż tak. Do pracy jednak człowiek chodzi i trzeba jakoś funkcjonować. Uff, dziś gorąco.


Jeszcze niecałe 2 tygodnie i urlop.


Korzystając z tego, że mniej osób w domu, odświeżyłem hol. No, może odświeżyłem to mało powiedziane, bo podobno zostałem "bohaterem w naszym domu" :) Przerobiłem podwieszany sufit, bo jednak światło, które w nim było okazało się źle zaprojektowane - zbyt słabe, co wynikało nie z mocy listwy led, ale jej położenia; przemalowałem ściany i wymieniłem podłogę, bo drewno na które upierała się żona, okazało się zgodnie z moimi przewidywaniami :) nieodpowiednie do tego pomieszczenia. Teraz położyłem trwałe płytki cotto i nie przewiduję więcej żadnych zmian podłogi w tym pomieszczeniu. Ona z kolei uznała, że meble teraz nie pasują, więc biega po sklepach i szuka nowej garderoby. Wrr... Przed urlopem. Trzeba będzie ciąć koszty, albo naruszyć kartę kredytową.

czwartek, 8 maja 2014

Plany

W tym roku lekko nie będzie. Czeka nas inwestycja w nowy płot, bo mamy drewniany, który prosi się już o wymienienie. W tym samym czasie były robione pergole, ławeczki i balustrady na tarasie, więc też już czas na zmiany. Ponieważ koszty niemałe, chcę jak najwięcej rzeczy zrobić sam. Oczywiście żona wolałaby, żeby wszystko kupić, bo twierdzi, że będę się z tym bawił w weekendy i w czasie urlopu, a jej to też nie na rękę; a poza tym trzeba dokupić kilka zużytych narzędzi i dwie maszyny stolarskie, bo ręcznie to za dużo "machania", ale przecież to co się kupi to zostanie i przyda się w przyszłości. Kiedyś uwielbiałem majsterkować, od dłuższego czasu nie było kiedy, a teraz... zobaczymy. Liczę na dobrą zabawę. Tym bardziej, że "pomocnik" już się napalił jak wybierałem narzędzia. Po tatusiu lubi majsterkować :)


Co poza tym? Długi weekend przeszedł do historii, jak i spora część kasy. Teraz trzeba odkładać na wakacje. Ze względu na remont jedziemy tylko na jeden wspólny wyjazd. Poza tym dzieciaki nie wyjeżdżają na żadne kolonie ani obozy. Odwiedzą w tym czasie dziadków.

piątek, 4 kwietnia 2014

Po przerwie

Dawno mnie nie było i już się zastanawiałem, czy jeszcze tutaj trafię. A wszystko przez zaniedbywanie robienia archiwów ważnych rzeczy. Stało się tak, że pewnego pięknego styczniowego dnia nagle padł mi komputer. Bez ostrzeżenia. Okazało się, że dysk twardy przestał kręcić i tyle. Nie dało się go reanimować, komputer go nie widział. A na tym dysku było zapisane m.in. hasełko do bloga. Dysk poszedł do szuflady, bo zastanawiałem się jak go skutecznie zniszczyć przed oddaniem do utylizacji. Kupiłem nowy. Ale ostatnio poczytałem o odzyskiwaniu danych i postanowiłem podjąć jedną próbę. Kupiłem taki sam dysk (co nie było łatwe) i przekręciłem elektronikę. I.... poszedł. Odzyskałem wszystko.


A zatem witam ponownie :)

piątek, 31 stycznia 2014

Kłopoty "pakownościowe"

Choinka rozebrana, zapakowana do pudła (przyjęliśmy ekologiczną wersję - choinka piękna acz sztuczna), ozdoby też. Wczoraj wynosiłem wszystko na strych i okazało się, że żona zajęła część szafek przeznaczonych na choinkę i ozdoby "gratami", które wyniosła przy okazji robienia porządków świątecznych. Na moją uwagę, że mogłaby część powyrzucać, bo nie sądzę, żeby z nich jeszcze korzystała, usłyszałem, że mogę powyrzucać moje wędki i tam wpakować choinkę, bo i tak z nich od dawna nie korzystam. Standardowy tekst. Jej rzeczami, o przepraszam: naszymi, bo kupionymi "do domu", jest zapchane jakieś 4/5 szafek, albo i więcej. Sprzętu sportowego nie liczę, bo wszyscy korzystamy. Tak zwane moje rzeczy to narzędzia i sprzęt wędkarski, przy czym narzędzia też można by uznać za nasze, bo jak się coś zepsuje to czymś naprawić trzeba. Ale wyszło na to, że choinka też jest moja, bo ja optowałem za sztuczną, a ona chciała żywą, którą by się wyrzuciło albo wkopało na dworze, jeśli by nie zwiędła. Tak czy inaczej nie zabierałaby miejsca w domu przez resztę roku. Wkurzyłem się więc, pojechałem do Ikea i kupiłem kolejną dużą szafkę. Wpakowałem do niej choinkę, ozdoby, jaxon i podpisałem, że szafka jest moja. Może to i dziecinada, ale to tak dla pewności, bo miejsca już brakuje na dostawianie szafek, a nie chcę żeby się rzeczy kurzyły. Zadziwiające jest doprawdy jak szybko dom potrafi się zagracić i to do tego stopnia, że trzeba zbędne rzeczy, których żal wyrzucić wynosić na strych. Jeszcze niedawno mieliśmy dużo pustych szafek, a teraz nie ma miejsca. Problem jest tym większy jak się ma żonę, która lubi kupować rzeczy, które jej się podobają albo wydaje jej się, że się świetnie sprawdzą, a później okazuje się, że jednak nie, że są niepotrzebne, nieprzydatne, nie pasują do innych, dużo z nimi kłopotu (rozkładania, sprzątania, itp). Ech, kobiety. Trzeba by dla nich magazyny wybudować i wynajmować. Wielkopowierzchniowe.