sobota, 23 lutego 2013

Sanki

Byliśmy dziś na maratonie po marketach. Niestety, ale przynajmniej już z głowy.


Jedna myśl nie daje mi spokoju: po grzyba w tych marketach tyle sanek, skoro dookoła jak okiem sięgnąć teren płaski, totalnie, kompletnie płaski. Ni jednej górki, na której dziatwa mogłaby pojeździć na tych sankach. Jedyna możliwość to zrobić z rodzica, rodzica pociągowego, ale to też na sankach musi być ograniczony tonaż.


Stwierdzić więc muszę, że w pogoni za pełnym asortymentem w marketach, nie bierze udziału rozsądek. Tym bardziej, że inicjatyw ani handlowców ani miasta, żeby dzieciakom choć jakiś nasyp zrobić i trawą obsiać co by się nie zsypywał, a zimą można było pojeździć na saneczkach, nie ma....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz