piątek, 1 kwietnia 2016

Bilans marca

Bilans marca trochę poprawił bilans lutego, w którym nie udało mi się wybrać na stok. Na początku marca przyprószyło trochę śniegu i udało mi się na chwilę wybrać w góry. Choć trudno powiedzieć, że nauczyłem się jeździć na snowboardzie, to jednak na desce stałem, jakoś tam kawałek przejechałem bez wywrotki, obyło się bez gipsu, więc pozytywne początki są, chociaż nie jestem przekonany czy to rzeczywiście lepsza zabawa niż narty. Ale będę jeszcze w przyszłym roku upewniał się co wolę. No i co najważniejsze - będę mógł świadomie wybrać :)


W marcu miałem plany systematycznego chodzenia na siłownię, bo wiek już nie ten, żeby bez systematycznych ćwiczeń wyglądać jak młody bóg, a jeszcze nie ten, żebym chciał sflaczeć, ale jakoś się nie złożyło. Za dużo było biegania i załatwiania innych rzeczy. Przepisałem to postanowienie noworoczne na kwiecień i oby się udało. Miałem też wyciąć i wykarczować śliwę, bo chyba dopadł ją jakiś wirus - od 3 lat ma brzydkie owoce, których nie jemy, na których można się nieźle przejechać jak opadną i które ściągają mnóstwo os. Ale zrobiło się zimno i deszczowo, więc się nie zdecydowałem. To również przekładam na kwiecień, w którym robi się tłoczno od postanowień. Ale jestem dobrej myśli.


Zwrot podatku dostaliśmy w tym roku po 2 miesiącach od złożenia rozliczenia, więc całkiem nieźle. Podatkowo więc wszystkie sprawy mamy załatwione.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz