wtorek, 28 czerwca 2016

Bilans czerwca

Jeszcze 3 dni do końca czerwca, ale już postanowiłem go zbilansować, bo akurat mam wolną chwilkę. Od wielu lat czerwiec to u nas okres wzmożonej pracy, nie planowałem więc żadnych dodatkowych prac w domu, bo wiedziałem, że będą trudne do wykonania. Moje postanowienia to: nie siedzieć za długo po godzinach, odpocząć, pomóc dzieciakom w wyciąganiu ocen - w sensie pomóc im w nauce (standard czerwcowy w ich szkole), zaopatrzyć je w niezbędne rzeczy na obozy i kolonie. No i z wszystkim się pięknie wyrobiłem :) Do planów lipcowych muszę sobie dopisać uspokajanie żony. Bo było tak: razem z Młodym uradzili wysłanie go na survival. To jego debiut na aż takim obozie: w sensie spania w namiotach w lesie (a nie w pensjonacie, względnie w domkach campingowych), dużo zajęć w lesie i na jeziorze, wędrówki itd. Teraz okazało się - gdy zacząłem Młodemu uzmysławiać co musi zabrać, że nagle się wystraszyli: żona - tego, że "dzidziuś" będzie spał niemal pod gołym niebem, w lesie, gdzie grasują hordy kleszczy, komarów, pająków i Bóg wie czego jeszcze, narażony na łaskę i niełaskę pogody, a Młody - niewygód, do których nie jest przyzwyczajony. Biorąc pod uwagę, że Młody jest typem czyściocha perfekcjonisty, który nie wyszedłby z domu w porwanych czy brudnych ciuchach, nie umyty i z nie ułożoną fryzurą na "naturalny look", wróżę mu niezły szok dla organizmu. Co innego wybrać się z kumplami w plener na jeden dzień, a co innego "bawić się" tak przez 2 tygodnie :) Osobiście uważam, że dobrze mu to zrobi. Może trochę zmężnieje, usamodzielni się; zresztą wszystko już opłacone. Żona zrobiła mu listę rzeczy, które miałby zabrać, ale kazałem jej się zastanowić, bo wszystko ma zmieścić do plecaka, a nie dwóch walizek i plecaka. Moim zdaniem wystarczy komplet bielizny, kąpielówki, coś przeciwdeszczowego i coś ciepłego (na wypadek gorszej pogody), no i buty profilaktyczne bardziej zróżnicowane - klapki pod prysznic i na plażę, trekkingi na łażenie po lesie i lekkie adidasy. No i oczywiście śpiwór, karimata, scyzoryk, menażka (to kolejne wow w rodzinie, że dziecię będzie w czasie wędrówek jadło z menażki). Jako były harcerz traktuję to jako coś naturalnego, ale rozumiem, że dla Młodego to ekstremalny oldskul ;) Szczęście, że z Młodą nie ma takich problemów. Ona się śmieje z brata, że nie jedzie z nią na "normalną" kolonię. Choć oczy jej się świecą na jego obóz, bo biorąc pod uwagę charaktery i zamiłowanie moich dzieciaków, jakoś bardziej bym ją tam widział niż jej brata... Może w przyszłym roku się skusi.


Podsumowując, czerwiec na plus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz